niedziela, 13 października, 2024
0
  • No products in the cart.
Bez kategorii

Biegamy po plaży, czyli zawody w Jarosławcu

Boom na bieganie w Polsce jest faktem i nikogo nie trzeba do tego przekonywać. W związku z tym organizatorzy biegów prześcigają się w pomysłach na formę rozgrywania zawodów. Proponują coraz to atrakcyjniejsze trasy, kuszą nagrodami, ciekawymi koszulkami czy medalami.
Na początku lipca w Jarosławcu odbył się bieg po plaży, na którym oczywiście nie mogło zabraknąć podróżników z Night Runners.

Zapraszam do przeczytania relacji z XXIII Międzynarodowego biegu po plaży „Jarosławiec 2013”
Jak to zwykle bywa spontaniczne decyzje bywają zaskakująco trafne. Tak też było z wyjazdem NR „Pudelek Temu” na bieg w Jarosławcu. Pomysł pojawił się podczas półmaratonu w Grodzisku, jednak ostateczną decyzję o wzięciu udziału w biegu podjęliśmy na tydzień przed wyjazdem.

Zdecydowaliśmy, że na miejsce pojedziemy dzień wcześniej. Wyruszyć mięliśmy wczesnym porankiem. O godzinie 6:00 budzi mnie telefon Pauli „Kasia wstałaś?”. Jakby inaczej… jeszcze śpię… Przed 7:00 razem z Paulą i Darkiem jesteśmy już w drodze do Jarosławca. Kwaterunek, ryba i gofry to pierwsze punkty dalszego planu dnia po dotarciu na miejsce.
Kiedy my odpoczywamy po podróży i korzystamy z pięknej pogody nad Bałtykiem pozostała część ekipy wyjazdowej startuje w biegu o Kryształową Perłę Jeziora Narie w Kretowinach na dystansie 33 km. Asia, Aldona, Dominik i Łukasz – zwycięzcy z „Narnii”, zmęczeni ale szczęśliwi docieraj do nas wieczorem. Niedługo po nich w „Chacie marzenie” meldują się również Ania i Marcin, ostatni z ekipy „Jarosław -iec 2013”. Drużyna w komplecie więc czas na wieczorną integrację, a ponieważ większa część naszej wesołej gromady przyjechała nad morze w roli kibiców wyjazd ma charakter rekreacyjno-biegowy… ze sporą przewagą tego pierwszego;).
Darek, Paula, Łukasz oraz Kasia
Następnego dnia, kiedy wszystkim udaję się już wstać, ruszamy po odbiór pakietów startowych. Ostatecznie na start w biegu decyduje się czwórka z nas: Paula, Darek, Łukasz oraz ja. Strat biegu głównego ustalono na 12:00, mamy więc jeszcze trochę czasu na rozgrzewkę.
Jak dowiadujemy się na linii startu pakiety odebrało 793 biegaczy. To rekord frekwencji biegu. Przed startem głównym odbywają się jeszcze biegi na krótszych dystansach, które również cieszą się sporą frekwencją. Organizatorzy zadbali o to by każdy niezależnie od wieku i predyspozycji mógł aktywnie spędzić czas i znalazł wśród zorganizowanych biegów coś dla siebie. Po raz pierwszy odbywa się tu też bieg na 1000 m, który jest wsparciem dla szlachetnej akcji „Tak dla transplantacji”.
Bieg główny to odcinek 15 kilometrów. Trasa niełatwa. Pętla, ze startem i metą w tym samym punkcie. 6 km trasy to bieg brzegiem morza. Przed 12:00 termometry wskazują 30 stopni Celsjusza. Zapowiada się ciekawie. Ze względu na rekreacyjny charakter wyjazdu postanowiliśmy nie śpieszyć się do mety, dlatego też ustawiamy się daleko poza „czołówką” biegu;).
Startujemy punkt 12:00. W doskonałych humorach rozpoczynamy zmagania na 15-kilometrowym dystansie. Pierwszy odcinek trasy to droga asfaltowa. Już od początku biegu upał daje o sobie znać. Na trzecim kilometrze skręcamy na dwukilometrowy odcinek drogi leśnej gdzie jest nieco mniej słońca. Przygoda jednak dopiero się zacznie;). Plaża. Tutaj trasę podzielę na dwa odcinki. Pierwszy – wersja „hard”, czyli sypki, nieubity piasek co oznaczać może tylko jedno większy wysiłek i zmaganie się z zapadającymi się w nim stopami. Drugą część plażowej trasy „biegnie się” już nieco lżej bo po ubitym, mokrym piasku brzegowym, gdzie dodatkową atrakcją są fale morskie zalewające buty biegaczy. Po pokonaniu piaszczystego odcinka docieram do kolejnego punktu z wodą, gdzie otrzymuję dodatkowe wsparcie od znajomych kibiców;)


Przez niemal całą trasę towarzyszą nam plażowicze, również świetnie dopingujący biegaczy. Klimat biegu niepowtarzalny. Nie czuję rywalizacji a nawet wydaje mi się, że większa część startujących podobnie jak my nie ma w zamiarach bicia rekordów trasy;)


Wreszcie docieram do końca odcinka na plaży. Straszna ulga. Mija dłuższa chwila zanim przyzwyczajam się do twardego podłoża. Zostało jeszcze 5 kilometrów. Dołączam do biegacza przede mną i już do samej mety dotrzymuje mu towarzystwa. Tempo przyjemne, akurat do rozmowy. Na ostatniej prostej dzięki  świetnemu dopingowi kibiców Night Teamu, przyśpieszam.
 Meta!:)
Cała nasz a czwórka kończy bieg w „dobrych” czasach;). Ogółem spośród 793 zgłoszonych i „odebranych” uczestników bieg ukończyło 717 osób. Pozostali wybrali pewnie równie przyjemną opcję spędzenia czasu: plażing i wczasowanie.

Podsumowując: Bieg w Jarosławcu to doskonała alternatywa i urozmaicenie w kalendarzu biegów w Polsce. Przyciąga on swoją odmiennością, wakacyjnym klimatem, atmosferą, ale przede wszystkim świetną organizacją. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję tam startować, rzecz jasna w towarzystwie innych członków drużyny;).

autor: Katarzyna Melcer