Stęszewsko-urodzinowy Bieg Przełajowy
Co robię kiedy widzę na facebooku, że ruszyły zapisy na „VIII Stęszewski bieg przełajowy”? Zapisuję się w tempie 3:00, niczym na bieg w Rakoniewicach! Dlaczego? Bo bieg przypada w moje urodziny, bo wiele dobrego słyszałam na temat tej imprezy, bo jeśli zawody organizuje Tomek Makowski vel. Makos, to wiem, że od samego (prawie) rana będę otoczona ludźmi, z którymi zawsze jest dobrze! 🙂
Tak więc punktualnie o 9.30 trzy żółtki w składzie Monia, Leszek i ja z tortem pakują się do auta i ruszają przed siebie. Stęszew leży ledwie kilkanaście kilometrów od Poznania, więc trasa mija nam błyskawicznie i na miejscu jesteśmy o wiele za wcześnie, GPS chyba nas okłamał!
Idąc do hali po pakiety miły pan wręcza nam ulotkę o zbliżających się zawodach. Phi! Co tam zawody! Najważniejsze, że w pakiecie będzie koszulka z „Pitbull’a” (o wartości 119 zł.!!!, to informacja od pana, oczywiście) 🙂 . Ponieważ kilka razy muszę wrócić po coś do samochodu, to informację o koszulce słyszę jeszcze ze trzy razy. Za czwartym razem na widok pana krzyczę „Wiem, wiem, koszulka!”, ale pan nie daje za wygraną i odkrzykuje „Dla dzieci też są koszulki!”! Miłe panie z biura zawodów sprawnie wydały nam pakiet, a w nim buffka oraz bidon. Pakiety odebrane, zawodnicy się zjeżdżają, życzenia płyną, a przy naszym stole robi się coraz jaskrawiej. Omówienie taktyki, szukanie towarzyszy i ruszamy w kierunku startu. Na plaży wieje jak na K2 i zimno jak Wielkanocą 2017! Na szczęście jest ognisko, do którego mam ochotę wejść! Pojawia się Tomek Szwajkowski, nasz naczelny fotograf, a chwilę później nasza żółta Nela prowadzi rozgrzewkę. Ale jaką?! Chwilami muszę oszukiwać, żeby zachować jakiekolwiek siły na bieg 😉 Słuchawka w prawe ucho i ziuuuu! Lecimy! Po dwustu metrach dobieram się w parę z Łukaszem i tak wesoło plotkując przemierzamy 10 kilometrów. Powiem tak: trasa nie była łatwa…. Podbieg, podbieg, podbieg, zbieg, nie wiem jakim cudem całość wyszła na zero. Takie uroki biegania po Wielkopolskim Parku Narodowym. Chwilami mam wrażenie, że wiatr zaraz mnie zwieje prosto w obornik leżący na poboczach. No i drugi psikus: katar „połowiczny”. Najgorszy atak zaczyna się oczywiście w momencie kiedy z zza krzaków wyłania się Szwajku ze swoim nowym foto-sprzętowym dobytkiem. Pstryka, a ja jedną ręką walczę z chusteczką, a drugą poprawiam grzywkę. Boszszszsz. Boję się tej galerii…. Czasem ciężko jest być kobietą, serio. Biegniemy szybciej niż zakładaliśmy , ale tempo jest wciąż konwersacyjne, także wdajemy się w przemiłą pogawędkę o Azji z napotkanymi Runners’ami. Lecimy dalej, pytam Łukasza czy już był 9 km, a tu niespodzianka: 400 metrów do mety! Juhu! Uwielbiam takie informacje!!!! Po drodze Makos nas dopinguje, rozpędzamy się i piękną górką zmierzamy prosto do linii mety! Jest szybko, słyszę z głośników swoje nazwisko, tracę pewność czy nie zgubię zaraz którejś nogi i co?! I zonk! Znowu aparat nie tam gdzie trzeba! (Tej galerii również się obawiam…)
Na mecie pomarańcze , banany, kawka, herbatka, generalnie Hotel Bristol! Medal w choinki, uściski, gratulacje, podziękowania no i jeszcze okapinka lansu. 🙂 Po chwili jesteśmy w komplecie i ruszamy z powrotem do hali. Targam z samochodu tort, talerzyki, widelczyki i pędzę do „swoich”. Szybciutko się organizujemy, wstaję ściskając nóż, a tu nagle Natalia intonuje „100 LAT”! Wzruszam się bardzo , tym bardziej że wszyscy, WSZYSCY (!!!!!) obecni tam biegacze wstają i śpiewają! Rozglądam się i próbuję uwiecznić w pamięci fotograficznej ten obraz, ale w głowie zaczyna krążyć myśl „Oesu…. nie wystarczy dla 300 osób!!!”! Na szczęście z biegaczy „zewnętrznych” po tort przychodzi tylko jeden chłopczyk i problem sam znika. Tort zacny (z ptakiem w logo), wszyscy jesteśmy zachwyceni i dyskutujemy kto następny będzie miał urodziny. Sprzątamy i przenosimy się kawałek dalej. Dekoracja zawodników. Z Runners’ów na podium stają: Kornelia Kozłowska, Natalia Siciarz, Łukasz Chwalisz, Michał „Chudy” Kubiak, który tradycyjnie walczył o czołowe lokaty, a także Ewelina Matuła, która obecnie reprezentuje Salco Garmin Team, to mentalnie na pewno jeszcze częściowo „nasza”! 😉 Oklaski, duma prezesa, fotki, sława, kariera i świetlana przyszłość! Po cichu liczę na jakiś pucharek w kategorii „Najlepszy tort”, ale niestety… Może za rok! Nikomu chyba specjalnie nie chce się wychodzić, ale czas nagli. Toż to już połowa dnia, a trzeba jeszcze loki zrobić na wieczór!:)
Już dziś mogę śmiało powiedzieć, że na pewno wrócę na kolejny bieg w Stęszewie. Ludzie, miejsce, atmosfera – wszystko zagrało! NIEZAPOMNIANE URODZINY! Idę kręcić loki, pa! 😀
Ocena redakcji:
Organizacja
Jakość świadczeń
Atrakcyjność biegu
Klimat imprezy
Twoja ocena Stęszewskiego Biegu Przełajowego:
Organizacja | |
Jakość świadczeń | |
Atrakcyjność biegu | |
Klimat imprezy | |
Średnia
|
|