niedziela, 22 grudnia, 2024
0
  • No products in the cart.
Bez kategorii

Nocą po parku – On The Run

We wtorkowy wieczór, 13 stycznia ponad 500 biegaczy przemknęło wśród ciemnych alejek  i przepięknych iluminacji świetlnych warszawskich Łazienek Królewskich.  Było iście zjawiskowo! Nieco magicznie i nieco bajkowo  Tak niesamowitych doznań dostarczył nam pierwszy z cyklu charytatywnych biegów  pod nazwą On The Run.

Dystans nie za duży bo zaledwie 5 km, opłata w zasadzie symboliczna, w formie cegiełki (w całości przeznaczona na szczytny cel), wyniosła niewiele, bo zaledwie 25 zł. W zamian otrzymaliśmy pakiet, który zawierał:
numer startowy, koszulkę, choć uparcie twierdzić będę, że to jest sukienka (męska XL – nie było opcji wyboru), czołówkę – świecącą w trzech kolorach, a także 15 % bon zniżkowy na zakupy w sklepie sportowym, zatem całkiem nieźle.
Na biegu ekipę Night Runners reprezentowała “oficjalnie” trójka biegaczy:

Gosia (Running  is my happines), Paweł (jeszcze bez funpage’a) oraz ja- Aga (Run&Fun). Napisałam “oficjalnie”, gdyż w gruncie rzeczy żółtych koszulek było znacznie więcej, ale nie ma się co dziwić, w końcu na biegu nocnym nie mogło nas przecież zabraknąć.
Dlatego też ON THE RUN był swoistym spotkaniem biegowych znajomych. Jako że bieg miał charakter dość kameralny – z pewnością nie była to impreza masowa, większość  z nas się znała i w ten oto sposób, pośród ploteczek i przybijaniu przysłowiowych piątek,  minął nam czas do startu.  Przed startem krótka, zbiorowa rozgrzewka i wraz z wybiciem na zegarach 20.30 tłum świetlików (serio, tak właśnie wyglądaliśmy pośród ciemności z czołówkami na głowach) ruszył na podbój alejek Parku Łazienkowskiego.

Sporo zakrętów, jeden podbieg, momentami mega słaba widoczność – takie atrakcje czekały nas na trasie. Dlatego trzeba  było być  nieco czujnym, by nie pogubić się  w tym labiryncie i nie wylądować w krzakach, co niektórym się udało .
Piękne dekoracje umilały nam bieg, było chwilami romantycznie. Ozdobione drzewa, girlandy światełek nad głowami, mieniące się wielobarwnie postacie – magia.
Napawaliśmy się urodą parku aż do samej mety, a na mecie… Na mecie był medal,  na  spragnionych czekała herbata i gorąca czekolada, a na zmarzluchów folie termiczne.

“Było turbo!” – powiedziała Gosia oceniając imprezę.
” Z pewnością ten bieg miał swój urok, odbył się wieczorem, a nie bladym świtem co jest normą  (poza Nocnym Półmaratonem we Wrocławiu nie znam takiego biegu). Był także wyjątkowy ze względu na trasę. Cały bieg był po Królewskich Łazienkach jeszcze w świątecznym oświetleniu. Dość magicznie i romantycznie. Atmosfera nie wiem, czy ze względu na porę, czy trasę, czy ilość znajomych była wyśmienita. Niektórzy się ścigali, niektórzy truchtali, ale jakoś nikomu nic nie przeszkadzało. Przedstawicielstwo NR było, widziało i myślę, że kolejna edycja musi być już w większym składzie. Co jak co, ale na biegach nocnych powinniśmy wieść prym”.

A jakie były wrażenia Pawła?
“Malowniczo podświetlone drzewa w Aleji Hopfera widać było nawet z Mostu Łazienkowskiego, a im bliżej byłem startu tym trasa wyglądała co raz bardziej bajkowo. Efektownie wyglądało to szczególnie podczas biegu, kiedy biegacze dzięki czołówkom świecili się różnokolorowo, wtapiając się w scenerię parku jakby byli jej częścią. Trasa biegu była bardzo dobrze zabezpieczona przez służby medyczne (co kilkadziesiąt metrów stali ratownicy i jeszcze było parę zespół mobilnych na rowerach i hulajnogach), a że bieg był po zmroku, doświetlono ją różnymi przenośnymi lampami, które świeciły w plecy dzięki czemu nie oślepiały biegaczy. Jedyne czego mi zabrakło to podbiegu na Agrykolę, ale nie można mieć wszystkiego  Ogólnie bieg ciekawy, w którym warto pobiec i na pewno wystartuję w kolejnych edycjach”.

Wszyscy troje bardzo pozytywnie oceniamy ten bieg i bijemy brawo organizatorom -spisali się na piątkę z plusem !  Następna okazja by wziąć udział w tej imprezie  już niebawem bo w Walentynki – 14 lutego   P-O-L-E-C-A-M-Y !!! Mocny kandydat do miana Debiut Roku!